Epidemia uderzy również w rozgrzany rynek nieruchomości?

Jak epidemia wpłynie na rynek najmu krótkoterminowego?
Zachęcamy do zapoznania się z opinią naszych Ekspertów dla magazynu Rzeczpospolita

Epidemia uderza w najem krótkoterminowy

Inwestorzy żyjący z wynajmu mieszkań turystom i biznesmenom nie zarabiają. Biznes i w Polsce, i za granicą zrujnował koronawirus. Klienci odwołują rezerwacje. Część lokali trafia na sprzedaż.

Koronawirus potężnie uderzył w branżę turystyczną. Cierpią linie lotnicze, biura podróży i hotele, cierpią osoby, które żyją z wynajmu krótkoterminowego. Ich działalność ogranicza dodatkowo wydane niedawno rozporządzenie.

– Najkrótszym okresem najmu jest teraz 30 dni – przypomina Łukasz Wydrowski, ekspert Estatic Nieruchomości.

Ale i przed tym zakazem branża zaczęła zamierać. – Globalna panika sprawiła, że hotele i mieszkania na doby opustoszały. Tylko do dnia wejścia w życie rozporządzenia odwołano ponad 80 proc. rezerwacji – wskazuje ekspert Estatic Nieruchomości.

Odwołane rezerwacje

Pani Joanna od trzech lat wynajmuje mieszkanie na warszawskim Mokotowie poprzez serwisy booking.com i airbnb. – Marzec to katastrofa. Nie mam ani jednej rezerwacji. Wszystko odwołane – opowiada. Jeszcze luty nie zapowiadał katastrofy. Przez większość dni lokal był wynajęty.

Pustkami świeci także mieszkanie pani Aleksandry. Tu sytuacja wygląda o tyle lepiej, że jej warszawskie mieszkanie pięć dni w tygodniu wynajmuje klient dojeżdżający do pracy z Wrocławia. W weekendy właścicielka może wynajmować lokal innym turystom. Do marca miała pełne obłożenie. Teraz wszystkie weekendy ma wolne.

– Rezerwacje zostały anulowane – mówi. – Na szczęście umowa z klientem z Wrocławia nie została na razie rozwiązana.

Podobnie jest w Krakowie. – Na Rynku i na Kazimierzu pustki. Niewielu turystów – opowiada pan Krzysztof z Krakowa. To przekłada się na obłożenie mieszkania, które wynajmuje w pobliżu Plant. Wszystkie marcowe rezerwacje zostały odwołane.

Skarżą się też osoby oferujące zagraniczne apartamenty. Pani Barbara, która niedawno wyprowadziła się z rodziną do Hiszpanii, w okolicach Walencji ma trzy apartamenty na wynajem. Wszystkie stoją puste.

– W sobotę na jedną noc miał przyjechać mieszkaniec Madrytu, ale w ostatniej chwili odwołał rezerwację. Nie ma turystów, nic nie zarabiamy – mówi pani Barbara.

Wynajem apartamentów i obsługa turystów to główne źródło utrzymania jej rodziny. Ma nadzieję, że przed wakacjami sytuacja wróci do normy i turyści z całej Europy znów zjadą do Hiszpanii.

W lepszej sytuacji są nasi rozmówcy z Warszawy i Krakowa. Wynajem to dla nich dodatek do dochodów. Mają też po kilka rezerwacji na kwiecień, maj i dalsze miesiące. Na razie nie zostały anulowane.REKLAMA

– Może do tego czasu walka z wirusem przyniesie efekty i rynek wynajmu wraz z całą gospodarką stanie powoli na nogi – mówią z nadzieją.

Na kwarantannę

Łukasz Wydrowski zauważa, że początkowo zakładany wariant opanowania wirusa w miesiąc, się nie sprawdzi.

– W sytuacji nie do pozazdroszczenia znaleźli się inwestorzy, właściciele, podnajemcy – przyznaje. – Nie mogą prowadzić działalności, a puste mieszkania generują koszty. Według pesymistycznych założeń epidemia może potrwać nawet do końca lata. To byłaby katastrofa dla osób zarabiających na najmie dobowym. W najgorszej sytuacji są podnajemcy. Pozbawieni przychodów muszą realizować zawarte z właścicielami umowy najmu.

Ekspert zwraca uwagę, że wielu inwestorów decyduje się na najem długoterminowy lub wystawienie nieruchomości na sprzedaż.

– Większość tej grupy to osoby posiadające jedno–trzy mieszkania kupione na kredyt. Powoduje nimi obawa przed spadkami cen, wizja utraty dochodów i konieczności płacenia rat, przy niewielkiej rezerwie finansowej. Niektórzy próbują wynajmować średnioterminowo, upatrując okazji w osobach wracających do kraju, zobowiązanych do odbycia kwarantanny – opowiada.

Gdyby, jak mówi Łukasz Wydrowski, spełnił się wariant optymistyczny, zakładający powrót do normalności do końca maja, ten sezon dałoby się uratować. – Trzeba się jednak zastanowić, czy obecne ograniczenia w najmie dobowym nie są preludium do wprowadzenia ustawy regulującej tę dziedzinę. Już od kilku lat mówi się o regulacjach, które mają uporządkować rynek i wyeliminować wynajem na czarno – przypomina.

Dodaje też, że wiele osób w obawie przed utratą płynności finansowej wycofało się z zaplanowanych zakupów nieruchomości. Zawierane są transakcje, które były przygotowywane przed 4 marca.

– Nie wiadomo, czy banki nie ograniczą akcji kredytowej. Urzędy ograniczyły obsługę interesantów. Wiele kancelarii notarialnych zrezygnowało na jakiś czas z przyjmowania klientów. Ci zaś unikają spotkań i prezentacji – mówi Wydrowski.

Problem widzą też eksperci Power Invest. Damian Słojkowski z tej firmy, podkreśla, że właściciele oferowanych na doby mieszkań sami zawieszają wynajmy, by zminimalizować ryzyko. – Inni wyposażyli lokale w środki do dezynfekcji i wprowadzili do regulaminu najmu obowiązek dezynfekowana rąk przy każdym wchodzeniu do mieszkania – mówi. – Znam też osobę, która wstępną weryfikację klientów zaczyna od pytania o podróże trzy miesiące wstecz.

Zdaniem eksperta Power Invest jest duże prawdopodobieństwo, że lokale wynajmowane na doby trafią teraz na rynek najmu na długo. Czy będą wyprzedaże mieszkań?

– Niewykluczone. Dla dużych graczy na rynku najmów dobowych będzie to pozytywne, zmniejszy się konkurencja – ocenia Słojkowski. – Musimy też zadać sobie pytanie: gdy wszyscy będą wyprzedawać nieruchomości, to kto je kupi? Trzeba zachować zdrowy rozsądek i przetrwać najbliższe tygodnie. Wtedy będzie można powiedzieć coś więcej.

Katarzyna Sarota z Power Invest komentuje, że znaleźliśmy się w niespotykanej sytuacji. – Daleka jestem jednak od używania słowa „katastrofa” – zastrzega. – Nikogo nie powinna dziwić, że bookingi są anulowane czy skracane. Dopóki sytuacja się nie uspokoi, a już mamy informacje z Chin, że się poprawia, większość mieszkań zapewne będzie stać pusta, ale wierzę, że szybko znów zaczną być wynajmowane – ocenia.

Także Barbara Bugaj, główny analityk rynku nieruchomości w SonarHome, nie ukrywa, że najbliższe tygodnie na rynku najmu krótkoterminowego będą trudne.

– Można się spodziewać zastoju – mówi. – Im dłużej różne gałęzie gospodarki będą sparaliżowane, tym większe piętno zostanie odciśnięte na biznesie. W Hongkongu – choć nie musi to być wyznacznik 1:1 dla nas – czas pozostania w domu (całkowitej pracy zdalnej pracowników) trwał ok. sześciu tygodni. Wiele lokali przez jakiś czas może stać pustych. Airbnb wprowadziło politykę wobec wyjątkowych okoliczności wirusa SARS-CoV-2, umożliwiając bezpłatne anulowanie rezerwacji. Doradza też gospodarzom lokali, jakich zmian dokonać, aby zminimalizować negatywne skutki. Rekomenduje m.in. elastyczne zasady anulowania rezerwacji, otwarcie kalendarza na dłuższe pobyty, oferowanie zniżek tygodniowych lub miesięcznych.

Artur Kaźmierczak, członek zarządu Mzuri Investments, mówi, że „implikacji można się spodziewać na kilku poziomach”. – Krótkoterminowo, do końca marca, rynek wstrzyma oddech – ocenia. – Niewiele się będzie działo poza finalizacją transakcji już uzgodnionych. Średnioterminowo, czyli kwiecień–maj, może dłużej, co będzie zależeć od długości kryzysu zdrowotnego, spodziewamy się wyprzedaży mieszkań kupionych spekulacyjnie, szczególnie za pożyczony, drogi kapitał. Pojawią się też świadomi inwestorzy, którzy skorzystają z wyprzedaży, by okazyjnie wzbogacić swój portfel – twierdzi.

Kaźmierczak spodziewa się też nasilenia się trendu przeznaczania na najem długoterminowy mieszkań wynajmowanych (a właściwie już niewynajmowanych) na krótko.

– Po stronie najmu spodziewamy się pewnych turbulencji związanych z czasową lub stałą utratą dochodów przez najemców, co będzie wynikać z ograniczenia aktywności gospodarczej w kraju – wyjaśnia Artur Kaźmierczak. – Fundamentalnie jednak rynek jest zdrowy – jest znaczny, niezaspokojony popyt – i nie ma powodów, by w długim terminie nie rósł nadal.

źródło:
https://www.rp.pl/nieruchomosci/art823711-epidemia-uderza-w-najem-krotkoterminowy